Cztery Światy

Wystawa Zbiorowa
Galeria Atelier
Kraków
X 2014

W krakowskiej Galerii „Atelier” na Kazimierzu odbyła się wystawa pt. "Cztery światy"prezentująca twórczość czterech artystek: Magdy Brzezickiej, Beaty Pałach, Dominiki Kuki Rudowicz i Katarzyny Wąs, które konfrontują swoje dokonania artystyczne po kilkunastu latach od ich pierwszego wspólnego spotkania.

Recenzja

W Galerii „Atelier” swoje dzieła prezentują cztery artystki młodego pokolenia: Magda Brzezicka, Beata Pałach - Milligan, Dominika Kuka Rudowicz oraz Katarzyna Wąs. Tytuł wystawy „4 światy” ma podkreślić różnorodność postaw i wyborów dróg twórczych. Tak jest w istocie, ale zacznijmy od podobieństw. Wszystkie artystki są młode, bardzo utalentowane, urodziwe, pełne optymizmu, zapału i pomysłów na swoją dalszą aktywność. Magdę, Beatę, Dominikę i Katarzynę połączył też wspólny start, gdy w 2003 roku podjęły studia w ówczesnym Instytucie Sztuki Akademii Pedagogicznej w Krakowie. Mimo, że ich drogi twórcze rozeszły się, to stara przyjaźń lub zwykła nić sympatii nie została zerwana. Efekty swych dokonań po z górą dziesięciu latach poszukiwań i doświadczeń mogą teraz skonfrontować na wspólnej wystawie w Krakowie w Galerii Atelier. Zaś my widzowie mamy okazję do oceny.

Magda Brzezicka prezentuje obrazy olejne, inspirowane krakowskim ogrodem botanicznym. Od wieków w różnych kulturach ogród był symbolem nadawania harmonii chaosowi, namiastką raju na ziemi, mikrokosmosem tworzonym na miarę własnych możliwości i potrzeb. Choć ogrody, oranżerie i cieplarnie kojarzą się nam z urodą i delikatnością natury, artystce nie zależy za bardzo na pokazaniu zjawiskowej urody świata i egzotyki roślin. Nie zależy jej chyba także na manifestowaniu własnej wrażliwości. Magda bardziej skupia się na odkrywaniu ukrytych rytmów i form, które się w kształtach natury znajdują. Artystka, w moim mniemaniu, chce rozkodować jakiś niewidzialny, wewnętrzny ład, który czai się pod powierzchnią rzeczy i zjawisk. W tym poszukiwaniu wyczuwa się, także dystans do własnych przeżyć, panowanie nad sentymentami i roztkliwieniem. Magda Brzezicka nie typem artystki targanej burzą emocji. Jak sama mówi, bardziej zależy jej na uchwyceniu tego, co w świecie trwałe, malarstwo jest jej żywiołem, źródłem radości i odskocznią od rzeczywistości.

Beata Pałach - Milligan chętnie sięga różne media, takie jak: pastele, farby olejne, czy collage, ale ulubioną techniką, w której się wyspecjalizowała to akwarela. W naszym kraju nie ma jakiejś specjalnej tradycji i estymy dla tej techniki. Akwarela jest uważana u nas, nie wiedzieć czemu, za technikę dla najmłodszych dzieci. W swej istocie jest techniką bardzo trudną, wymagającą od malarza dużej biegłości warsztatowej. Prezentowane na wystawie obrazy Beaty Pałach wynikają z realistycznego oglądu świata, ale ich zasadniczą siłą jest dyskretna, poetycka nastrojowość i niekiedy metaforyczne uogólnienie. Akwarele utrzymane w subtelnych perłowo-szarych gamach wskazują zarówno na jej wrażliwość kolorystyczną oraz emocjonalne zauroczenie miejscami, które w codziennym zabieganiu w ogóle nie zauważamy. Wielką zaletą malarstwa akwarelistki jest jej naturalność i spontaniczność gestu, to co nazywa się stylistyką obrazu i malarskim duktem pędzla. Jej sztuka zaczyna się od wnikliwej obserwacji i kończy na kreacji, bowiem, jak przypomina sama autorka, jej zamierzeniem nie jest realistyczne odwzorowanie konkretnych ludzi, miejsc, przedmiotów czy gatunków roślin, lecz podkreślenie potęgi natury, a także jej niekończącego się bogactwa kolorów i nastrojów.

Zupełnie inną estetykę i poetykę proponuje Dominika Kuka Rudowicz. To osoba angażująca się w wiele przedsięwzięć i inicjatyw twórczych, tzw. niespokojny duch, której jedna dziedzina aktywności to mało. Jej żywiołem jest komputer i możliwości jakie daje współczesna technika, ale Dominika zajmuje się też projektami graficznymi, ilustracją książkową i typografią. Ma na swym koncie podyplomowe studia na Wydziale Architektury Wnętrz, a na wystawie zaprezentowała cykl portretów inspirowanych słynnymi postaciami oraz świecący portret „Avatar”. Jej grafiki komputerowe mają źródła zarówno w sztuce pop-artu, japońskiej grafice oraz polskiej szkole książkowej ilustracji. Dominika wskazuje tutaj na Bohdana Butenkę, ale ja widzę w jej pracach również echa rysunków Mai Berezowskiej i Jana Marcina Szancera. W każdym razie portrety Dominiki Rudowicz zachwycają finezyjną kreską i ujmują poczuciem humoru. Jej sztuka to nie nadęty moralitet, ale i też nie płocha rozrywka. To raczej perskie oko puszczone do widza i jednocześnie niewymuszona pochwała radości tworzenia.

Wreszcie Katarzyna Wąs, autorka tajemniczych linorytów. Wprawdzie artystka uprawia malarstwo olejne, ale żeby podkreślić różnice formalne na wystawie, zaprezentowała cykl barwnych linorytów zatytułowanych „Sądy”. „Barwne” w tym przypadku to niezbyt precyzyjne określenie, bowiem koloryt tych grafik jest wyraźnie przytłumiony i zgaszony, tak aby uwypuklić przekaz rysunku. Katarzyna Wąs kreuje świat wielkomiejski, świat żelbetonowo - szklanej dżungli, swoistej antynatury. Plątanina rytmów architektonicznych fasad z szeregami ich cieni, niespokojne skosy perspektyw, zmienność płaszczyzn ścian i galerii nadają obrazom niepokojący wymiar jakiejś plątaniny, gdzie nie ma miejsca na ludzki odruch. Widz zatraca się i odnajduje pomiędzy rzeczywistością a iluzją tworzącą skomplikowaną, rozedrganą i pulsującą całość. Oko nie jest wstanie za pierwszym spojrzeniem ogarnąć wszystkiego, bo nadmierna ilość wrażeń wywołuje swoisty brak ostrości. Autorka buduje fragmenty tego wielkomiejskiego kalejdoskopu stosując precyzyjnie zasady perspektywy zbieżnej, ciasne kadry i inne na wskroś realistyczne środki wyrazu. Nie osiąga jednak efektu realistycznego, ale na wpół metafizyczny i z lekka odhumanizowany, bo jedynym elementem natury, który pojawia się w tych pracach, to tylko skromny skrawek nieba. Czy prace młodej graficzki wyrażają niespokojne pytania o cel coraz bardziej agresywnej działalności człowieka, czy są przejawem obaw o jego cywilizacyjny sens?

Wspólna wystawa po z górą 10 latach od rozpoczęcia studiów, to na pewno ciekawe doświadczenie i artystyczna przygoda. Mimo odmiennych stylów, technik i formatów podkreślających ich mocne osobowości, wystawa nie jest bezładna. Każda z absolwentek wybrała zupełnie inny kierunek swych działań, tworząc dzieła mocno zindywidualizowane i niezwykle charakterystyczne dla siebie. Ich prace uzupełniają się wzajemnie, tworząc ciekawy kontrast. Choć drogi artystyczne się rozeszły na 4 wiatry i w 4 strony świata, to przecież koleżeńskość czy nawet przyjaźń, a na pewno wzajemna życzliwość i tolerancja wobec twórczych postaw pozostały. To na pewno będzie owocować w przyszłości. Naturalnym jest, że młode osoby stojące u początku drogi twórczej, czeka jeszcze wiele niespodzianek, zakrętów i życiowych zaskoczeń. Ważne jest, by nie ustawały w pól drogi, by nie brakowało im fantazji i pomysłów oraz by ciągłe odnajdowały radość tworzenia. Młodość to ten okres życia, kiedy uczucia są najświeższe, olśnienie światem najmocniejsze, gdzie prawie wszystko jest nowe i niezwykłe. Tymczasem zapraszam do Galerii Atelier przy ul Szerokiej 16, aby obejrzeć ich dotychczasowe dokonania.

Michał Baca 
Kraków, październik 2014